Mistrzostwa własnego podwórka

Piłkarski Białystok to dziś Jagiellonia i niestety długo, długo nic. Już od dwudziestu srogich lat próżno szukać przedstawiciela któregoś z pozostałych białostockich klubów w tabelach rozgrywek centralnych. Hetman i MOSP grają w IV lidze, Piast w okręgówce, nieodżałowany Włókniarz, razem z Pasją Kleosin, Supraślanką i Pogonią Łapy w A klasie. O futbolowych kontrastach w grodzie nad Białą najlepiej świadczy fakt, że w sezonie 2020/21, drugą nominalnie najlepszą białostocką jedenastką są trzecioligowe …rezerwy Jagiellonii.

A przecież nie zawsze tak było. Ok, do Śląska czy Warszawy, gdzie praktycznie w każdej kolejce jakaś Agrykola gra z Drukarzem albo któryś GKS z Czarnymi, piłkarska mapa Białegostoku nie zawsze wyglądała aż tak jałowo. W dwudziestoleciu międzywojennym trybuna stadionu przy ul.Traugutta pękała w szwach gdy drużyna „wojskowych”  toczyła równe i jakże emocjonujące boje z rywalami „zza miedzy” – jedenastkami Jutrzni , Makkabi  czy Happoelu. Po wojnie układ sił w białostockiej piłce zmieniał się w zależności od koniunktury – pierwsze skrzypce w mieście grywała czasem Jaga, czasem Gwardia a czasem Włókniarz – też mający przecież w swej historii drugoligowy epizod. A czym są derby – tego prawdziwym kibicom tłumaczyć nie trzeba. W końcu jak mawiał Pawlak  – „po co szukać nowego wroga, skoro pod bokiem znalazł się stary?” Dodatkowego smaczku takim pojedynkom dodawała resortowa przynależność oponentów. Gol przeciwko Gwardii może i nie był liczony na boisku podwójnie, ale dla kibiców i piłkarzy Jagiellonii był jak „terefere” zagrane na nosie w kierunku ówczesnej władzy.

Najlepsze zespoły ziemi białostockiej, z drobnym wyjątkiem w postaci w sumie trzech sezonów Gwardii i Włókniarza w II lidze, występowały jednak najwyżej w lidze międzywojewódzkiej. Za to nierzadko w większym gronie – raz po raz mając okazję do sprawdzenia się w meczach o mistrzostwo własnego podwórka.  Sytuacja zmieniła się w 1983 roku, gdy tak jak dziś, Jagiellonii udało się wybić na najlepszą jedenastkę całej północno-wschodniej Polski i wyrwać z regionalnej młócki najpierw do II a potem i do ówczesnej I ligi, odskakując lokalnym rywalom na kilka długości. Niezły poziom sportowy oraz fenomenalna popularność Jagiellonii w całym regionie, w połączeniu z brakiem środków do budowy drugiej takiej jedenastki w promieniu dwustu kilometrów od Pałacu Branickich zdawały się skazywać piłkarzy „budowlanych” na bycie futbolowymi jedynakami Białegostoku.

Nowa rzeczywistość po zmianach ustrojowych nie obeszła się z polską piłką nożną łaskawie a czarne chmury przesłoniły słońce nad większością polskich boisk. Kluby jak Włókniarz zupełnie podupadły i już nigdy nie odzyskały dawnej świetności. Inne jak Ognisko na zawsze zniknęły ze sportowej mapy Białegostoku. Tradycje Gwardii kontynuował „zweryfikowany” Białostocki Klub Sportowy Hetman – biedny, ale wciąż cieszący się wsparciem „firmy”. Kryzys nie ominął Jagiellonii i w 1996 roku wciąż najlepsza białostocka drużyna, w co trudno byłoby uwierzyć jeszcze kilka lat wstecz, spadła do III ligi. I choć celem numer jeden nie mogło być nic innego jak szybki powrót do poważnej piłki, aspiracje znowu przyszło udowadniać w konfrontacji z lokalnymi rywalami pokroju Olimpii Zambrów, Łks-u Łomża i Hetmana Białystok. A statnia ekipa  zasługiwała na szczególną uwagę nie tylko z racji pierwszej od lat okazji do rozegrania prawdziwych derbów Białegostoku.

Wydaje się, że ktoś nam zazdrości tego, że sobie radzimy – prezes Hetmana Józef Dyszkiewicz, zapytany w 1996 roku o to, czy jego klub nie chce zająć w lidze miejsca rozpadającej się Jagiellonii – Powiem szczerze, klubu nie stać aby zmonopolizować rynek piłkarski w Białymstoku. My nie chcemy nic zabrać od Jagiellonii. Kiedy był u nas pan Waldemar Dąbrowski, to współpraca z nim była bardzo dobra. Potem odszedł do Jagiellonii i my to rozumiemy, nie mamy mu nic do zarzucenia. Byliśmy i jesteśmy z tym klubem w bardzo dobrych kontaktach. Przypomnijmy, że w Jagiellonii występował nasz piłkarz Raczkowski. On poszedł tam za darmo, a to dzisiaj nie jest powszechne. Nie można zarzucić nam braku dobrej woli, ale my też potrzebujemy zawodników. Co do głosów, że Hetman chce wykupić zawodników z Jagiellonii i wejść jeszcze wyżej w rozgrywkach, to nie jest to prawda. My nie chcemy znaleźć się w takich kłopotach jak Jagiellonia. Oczywiście rozumiem ambicje sportowe, ale nas obecnie nie stać na II ligę.

Dwadzieścia lat czekali na ten moment

Do pierwszej bezpośredniej potyczki o tytuł najlepszej piłkarskiej jedenastki w Białymstoku doszło już w premierowej kolejce sezonu 1996/97. Relegowana z II ligi i będąca w trakcie pokoleniowych  przemian Jagiellonia gościła na stadionie Hetmana przy ul. Słonecznej, gdzie pod wodzą dobrze znanego białostockim kibicom trenera Mirosława Mojsiuszki, przystań odnajdowały byłe, ale już w Jagiellonii niechciane gwiazdy żółto-czerwonych:  Janusz Szugzda, Wiesław Romaniuk, Mariusz Lisowski czy Dariusz Bayer. Co ważne, oprócz gry na jako-takim poziomie, piłkarze ci mieli w Hetmanie gwarancję jako-takiej stabilizacji finansowej.  Nawet część kibiców, dotąd wiernych Jagiellonii ale znudzonych coraz słabszą grą żółto-czerwonych, decydowała się na „flirt” z Hetmanem i być może trochę z sentymentu za starymi czasami albo dawnymi idolami, mecze piłkarskie zamiast na stadionie Jagiellonii, woleli oglądać na żywo z trybun przy ul. Słonecznej.

Dla obu ekip był to bardzo ważny sprawdzian, nic więc dziwnego, że mecz wzbudził duże emocje. Pod kasami stadionu ustawiły się nawet kolejki, jakich nie widziano tam prawdopodobnie od czasów „Wielkiej Jagi” końca lat osiemdziesiątych.

Hetman Białystok - Jagiellonia 1996

Na dzień dzisiejszy dla mnie osobiście Jagiellonia jest nadal faworytem do awansu do II ligi, dysponuje najlepszym zespołem – mówił przy okazji derbów Dariusz Bayer, który jako ostatni z eks-jagiellończyków zasilił podczas letniej przerwy drużynę hetmańskich – Już na mieście fani „Jagi” ostrzegali abym wraz z Mariuszem Lisowskim przyszykował się na niezbyt miłe przyjęcie. Na razie gramy spokojnie, a co będzie później zobaczymy. Jak się uda to się uda.

Piłkarze, choć bardzo chcieli, niestety nie zdołali dorównać swą grą do atmosfery panującej na trybunach. Posiadający optyczną przewagę jagiellończycy atakowali, ale nie znajdowali sposobu na pokonanie dobrze spisującego sie tego dnia bramkarza hetmańskich – Sławomira Kopczewskiego. Pewnością w bramce nie zachwycał za to Mirosław Dymek, zwłaszcza gdy w dwudziestej trzeciej minucie wypuściwszy piłkę z rąk po dośrodkowaniu Artura Markowa sprezentował ją Andrzejowi Sazonowiczowi, który celnym strzałem głową otworzył wynik spotkania. Dymek usłyszał tego dnia bardzo dużo cierpkich słów. Kibice potraktowali swego bramkarza gorzej niż „zdrajców” z Hetmana a dyrektor „Jagi” Bogdan Szeląg, odgrażał się nawet, że to ostatni mecz Dymka w tym klubie. W drugiej połowie zastąpił go Maciej Kudrycki. Grał pewniej, ale też musiał wyciągać piłkę z siatki – tym razem po strzale Janusza Szugzdy. Cieszący się z podwyższenia wyniku były piłkarz Jagiellonii odegrał na boisku  taniec radości wykorzystując przy tym flagę z barwami Hetmana, co kibice Jagiellonii zapamiętali mu na bardzo długo. Losy spotkania mógł odwrócić najlepszy tego dnia na boisku Jagiellończyk – Marcin Manelski,  atakujący bramkę rywala wespół ze Zbigniewem Szugzdą i Samuelem Tomarem lub decydujący się na strzały z dystansu – po jednej z takich prób trafił  nawet w poprzeczkę. Dogodną sytuację w ostatnich minutach zmarnował też Piotr Matys. „Terefere” na nosie grali tego dnia hetmańscy.

Osobiście na ten moment czekałem chyba ze 20 lat – Władysław Mataszczyk, wiceprezes Hetmana – Zdecydowany faworyt został pokonany. Jako działacz Hetmana ubolewam nad tym, że derby rozgrywane były na poziomie trzeciej ligi. Od dawna marzyłem żeby drużyna Hetmana była na tyle silna, by pokonać Jagiellonię. To się udało i z tego jesteśmy szcześliny. Poziom spotkania był godny dzisiejszej oprawy. Dotychczas widziano w regionie jedynie Jagiellonię, a okazało się, że zdecydowany faworyt, a za tekiego przed meczem uchodziła Jagiellonia został pokonany w sposób nie budzący chba niczyjej wątpliwości.

 – To był bardzo ważny mecz – dodał po końcowym gwizdku już nieco bardziej powściągliwy, ale wciąż zdenerwowany Bogdan Szeląg  –  Stało się tak jak się stało. Poza jednym zawodnikiem raczej nie mam pretensji do pozostałej części drużyny.

I kolejka III ligi 1996/97 Hetman Białystok – Jagiellonia Białystok 2:0
bramki: Sazonowicz (23.), J.Szugzda (68.)
żółte kartki: Wiński, Romaniuk, D.Bayer, Ciereszko, Markow – Matys
czerwona kartka: D.Bayer (74. Za drugą żółtą)
Hetman: Kopczewski, Wiński (89. Wojtkowski), Lisowski, Wiśniewski, Płoński, Raczkowski, Romaniuk, Ciereszko (46. Nos), D.Bayer, Sazonowicz (55. J.Szugzda), Markow (68. Rakowski)
Jagiellonia: Dymek (64. Kudrycki), Z.Szugzda (69. Maciejczuk), Manelski, Kowalski, Gierejkiewicz, Pachowicz, Ostrowski, Kazimierowicz, Giedrojć, Tomar, Matys
widzów: 2500

W rozegranym jeszcze na jesieni rewanżu Jagiellonia pokonała Hetmana 2:0 odpłacając się za wcześniejszą porażkę w identycznym  stosunku. Podobnie jak w pierwszym meczu wynik nie odzwierciedlał rozkładu sił na bosiku, a zwycięstwo wcale nie przyszło jagiellończykom łatwo. Obie drużyny nie pokazały się zresztą z dobrej strony, zaprezentowały futbol niezbyt ciekawy, rozgrywając piłkę na tzw. aferę. Ale to Jagiellonii udało się wykorzystać błędy przeciwnika i zdobyć dwa gole nie tracąc przy tym żadnego. Najlepszymi na boisku byli Zbigniew Szugzda, który strzelił pierwszą i asystował przy drugiej bramce oraz zawodnik Hetmana Andrzej Sazonowicz.

Odrobienie strat z pierwszego meczu mogło cieszyć kibiców żółto-czerwonych, ale „remis” w spotkaniach z hetmańskimi wskazywał, że Jagiellonia nie utrzymała statusu najlepszej jedenastki w mieście. W całym sezonie to Hetman odniósł siedemnaście zwycięstw, o trzy więcej od Jagiellonii i ostatecznie uplasował się o trzy „oczka” wyżej od Jagiellonii – na trzecim miejscu.

XVI kolejka III ligi 1996/97 Jagiellonia Białystok – Hetman Białystok 2:0
bramki: Z.Szugzda (23.), Ostrowski (86.)
Jagiellonia: Kudrycki, Pachowicz, Prokop, Kazimierowicz, Maciejczuk, Manelski (66. Struczewski), Markiewicz, Sobolewski, Giedrojć, Tomar (71. Ostrowski), Z.Szugzda (87. Kisielewski)
Hetman: Kopczewski, Wiński, Lisowski, Wiśniewski, Płoński (55. Nos), Raczkowski, Romaniuk, Ciereszko (59. J.Szugzda), Bytautas (72. Markow), Sazonowicz, D.Bayer.
Widzów: 1500

Powtórka z rozrywki

 

Scenariusz z rozgrywek 1996/97 obowiązywał także w kolejnym sezonie. Dwie najlepsze białostockie jedenastki krzyżowały rękawice wciąż w III lidze i znów już w pierwszej kolejce. I choć na boisku przy ul. Jurowieckiej był remis, w ogólnym rozrachunku znowu górował Hetman, który swoim stadionie pokonał Jagiellonię 2:0. Pojedynek przyciągnął na nieco już zakurzone trybuny przy ul.Słonecznej dwa tysiące kibiców, którzy nie mieli prawa narzekać na słabe widowisko. Pierwsza połowa należała do młodzieży z przetrzebionej kontuzjami Jagiellonii, starającej się „zabiegać” stare wygi z obozu przeciwników. Po zmianie stron górę wzięło doświadczenie i boiskowa mądrość piłkarzy Hetmana – w znakomitej większości byłych piłkarzy „Jagi”, dobrze pamiętających pierwszoligowe czasy. Wynik otworzył nie kto inny jak Jacek Bayer – niegdyś wielbiony przez kibiców król strzelców II ligi i kadrowicz trenera Łazarka, a tego słonecznego, wiosennego popołudnia lżony przez niektórych kibiców Jagiellonii od najgorszych. Po stracie bramki jagiellończycy już zupełnie opadli z sił, a „starsi panowie” z Hetmana postanowili pokazać im jeszcze kilka ciekawych zagrań skwitowanych przez Tomasza Giedrojcia soczystym uderzeniem z woleja prosto w okienko bramki Mirosława Dymka. Hetman znów był lepszy od Jagiellonii, ale trzeba przyznać, że w sezonie 1997/98 lepsza od Jagi była co druga ekipa w III lidze, oraz że obie białostockie drużyny kończyły rozgrywki pod kreską oznaczającą spadek do IV ligi…

I kolejka III ligi 1997/98: Jagiellonia – Hetman Białystok  0:0
Jagiellonia: Dymek, Struczewski, Klišys, Kazimierowicz, Maciejczuk, Ostrowski, Prokop (87. Michaluk), Markiewicz, R.Sobolewski, Tomar (71. Lubczyński), Ciulada.
widzów: 1000

XVIII kolejka III ligi 1997/98: Hetman Białystok –  Jagiellonia  2:0
bramki: J.Bayer, Giedrojć.
Jagiellonia: Dymek, Struczewski, Maciejczuk, Kazimierowicz, Ostrowski, Pachowicz (65. Wojnowski), Flery (73. Kisielewski), Lewicki, Markiewicz, Bytautas (60. Surynowicz), Ciulada (60. Tomar).
Hetman: Olszewski – Lisowski, WIński, Wojtkowski, Wiśniewski (Romaniuk), Markow, Drągowski, Giedrojć, D.Bayer, J.Bayer, Raczkowski
widzów: 2000

Pucharowe derby bez pucharu

Nowa IV liga była dziwnym tworem przejściowym, istną przechowalnią klubów relegowanych z wyższej klasy w wyniku reorganizacji. I choć z podlaskich ekip można było spokojnie utworzyć oddzielną grupę, zdecydowano związać jeden makroregion mazowiecko-podlasko-warmiński. Ta wręcz śmieszna decyzja mogła w swej głupocie ustępować jedynie kolejnej, delegującej drużyny do dwóch grup wedle klucza „Warszawa kontra reszta świata”, uniemożliwiającego rozegranie kilku ciekawych pod względem sportowym i kibicowskim meczów. Żółto-czerwoni  trafili do  grupy A z m.in. Łks-em Łomża, Cresovią Siemiatycze, Adidasem Suwałki, Spartą Augustów i Warmią Grajewo. Piłkarze ze stadionu przy ul. Słonecznej znaleźli się w grupie B wraz z m.in. KP Wasilków, Olimpią Zambrów i Spartą Szepietowo. Najlepsze białostockie jedenastki, nawet pomimo występowania na tym samym poziomie ligowym, nie miały więc przez dwa lata okazji by sprawdzić się w bezpośrednim meczu o punkty. Na szczęście w odwodzie pozostawał Puchar Polski i jego regionalna drabinka, gdzie zarówno w sezonie 1998/99 jak i 1999/00 krzyżowały się drogi Jagiellonii i Hetmana. W pierwszym przypadku żółto-czerwoni zostali przez „policjantów” wyeliminowani w półfinale po porażce aż 0:5. Rok później Jagiellonia zrewanżowała się w finale zwyciężając 3:1. „Zaszczytny” tytuł najlepszego białostockiego zespołu musiał wystarczyć za nagrodę, bo trofeum za zdobycie pucharu nie zostało wręczone.

zinfragment z 4. numeru zina „Brutal Army”

Samo spotkanie toczone było w pełnym słońcu i bardzo sennej, wakacyjnej atmosferze. Szalikowcy nie prowadzili dopingu, bileterzy nie sprawdzali wejściówek, spiker nie wyczytywał składów ani strzelców bramek a piłkarze kopali  tylko gdy naprawdę musieli. Garstkę zebranych tego dnia na trybunach kibiców bardziej interesowały nieoczekiwane baraże, dzięki którym Jagiellonia stanęła przed szansą wejścia do III ligi kuchennymi drzwiami. Ostatni w historii Puchar Polski BOZPN mało kogo interesował, trenera Mroziewskiego chyba najmniej bo lada dzień miał zacząć pracę w drugoligowej Ceramice Opoczno. We wspomnianych barażach Jagiellonię prowadził  już Tadeusz Gaszyński,  tamtego słonecznego popołudnia szkoleniowiec …Hetmana Białystok.

Puchar Polski BOZPN 2000 Jagiellonia Białystok – Hetman Białystok 3:1
bramki: Z.Szugzda (23.), Petruk (27.), Markiewicz (47.) – Bartoszewicz (86.)
Jagiellonia: Dymek, Prokop, Zalewski, Bańkowski, Tupalski (78. Juzwa), Purzycki (86. Wejkowski), Ostrowski, Czykier (63. Łucyk), Markiewicz, Z.Szugzda (86. Waszkiewicz), Petruk
Hetman: Rynkowski , Kozłowski (30. Dec), Wiński, Konończuk, Wojtkowski, Markow (70. Łotko), Woroniecki, Drągowski, Bartoszewicz, Giedrojć (57. Surynowicz), Jurczak (57. Jabłoński)
widzów: 200

Ostatnie takie derby

Po degrengoladzie lat dziewięćdziesiątych nastały w Białymstoku czasy nieco tłustsze pod względem piłkarskim. Odrodzona z popiołów Jagiellonia tak samo jak przed laty zdołała wyrwać się z regionalnego futbolu na dobre i od 2003 roku nieprzerwanie występuje najpierw na drugim a potem już i na pierwszym poziomie rozgrywkowym w kraju. Niestety próżno szukać wśród lokalnych oponentów drużyny choć w minimalnym stopniu starającej się nawiązać do poziomu Jagiellonii. Ostatnią drużyną z Białegostoku, która oprócz Jagiellonii brała udział w rozgrywkach centralnych PZPN, była trzecioligowa ekipa Hetmana w sezonie 2001/2002. Aby uzmysłowić sobie jak stare to dzieje, przypomnę że to ten sam, w którym Jagiellonia spadała z II ligi pod wodzą Wojciecha Łazarka.

Za jeden z ostatnich akcentów tych zamierzchłych czasów można uznać finałowy mecz regionalnego Pucharu Polski w 2003 roku między czwartoligowym Hetmanem a świeżo upieczonym beniaminkiem II ligi – Jagiellonią.

Ostatnie takie, prawdziwe derby Białegostoku.

Puchar Polski Podlaski ZPN 2003 Jagiellonia Białystok – Hetman Białystok 2:1
bramki: Tyczkowski (14.), Strzeliński (80.) – Surynowicz (77.)
Jagiellonia: Olszewski – Kulig, Wołczyk, Kulhawik, Marcinkiewicz, Speichler, Dzienis (67. Strzeliński), Chrobot, Żuberek (71. Tupalski), Danielewicz (85. Grygoruk), Tyczkowski (85. Pieczywek)
Hetman: Rynkowski – Kozłowski, Wiński, Płoński, Konończuk, Ostrowski (67. Dec), Woroniecki, Wojtkowski, Markow (85. Czaplejewicz), Hawryluk (65. Bogdan), Surynowicz.

foto w nagłówku: jagiellonia.pl (z albumu R.Ostrowskiego)

RelatedPost

0 Comments Join the Conversation →


Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *