Awans o trzy klasy

Kibice Jagiellonii mieli okazję towarzyszyć swej drużynie w długiej drodze wiodącej do ekstraklasy wprost z futbolowego zaścianka. Dzięki kolejnym awansom, frekwencja na stadionach przy ulicach Jurowieckiej i Słonecznej naturalnie rosła, do tego na trybunach pojawiło się już młodsze pokolenie kibiców, ale nawet dziś, przy okazji meczów z Wisłą czy Legią, na stadionie ujrzeć można twarze znajome ze spotkań z Tęczą Biskupiec lub Ursusem Warszawa. Gdy wracaliśmy do ekstraklasy, czwartoligowe boje pamiętało też kilku piłkarzy, wciąż reprezentujących Jagiellonię.

Chłopak z Białegostoku

maniek

Miano iście futbolowego kopciuszka można by przypisać Mariuszowi Dzienisowi, niemal przez całą profesjonalną karierę związanego z białostockim klubem. Debiutował jako czwartoligowiec, po raz pierwszy przywdziewając koszulkę Jagiellonii jesienią 1999 roku w wygranym 6:0 meczu rundy wstępnej Pucharu Polski z Olimpią Zambrów. Za debiut ligowy uchodzi potyczka z WKRĄ Żuromin wiosną 2000 r., gdy wszedł na boisko zmieniając Dariusza Czykiera. O miejsce na prawej flance konkurował z niezmordowanym Ryszardem Ostrowskim, przez pierwsze dwa lata nie udało mu się więc przebić do wyjściowej jedenastki. Więcej występów udało się nazbierać dopiero w pechowym sezonie 2001/2002, gdy beniaminek z Białegostoku nie zdołał utrzymać się w II lidze.

dzienis2

W sezonie 2002/03 był już w grupie piłkarzy, od których trener Witold Mroziewski zaczynał ustalanie składu. Powrót do II ligi okrasił wraz z drużyną awansem do półfinału Pucharu Polski, gdzie Jagiellonia zmierzyła się ze stołeczną Legią. W rewanżu w Warszawie strzelił nawet piękną bramkę Arturowi Borucowi, niestety nieuznaną przez sędziego Zdzisława Bakaluka, który podczas akcji dopatrzył się faulu Dzienisa na Marku Jóźwiaku. Dzięki transmisji w TVP wszyscy widzieliśmy jak było naprawdę, a kto nie widział i lubi retro-futbol z łatwością znajdzie relację ze spotkania w czeluści internetu.

Popularny „Maniek” był lubiany przez kibiców. Sympatię na trybunach zaskarbił sobie przez przywiązanie do barw klubowych. Nie raz powtarzał, że nie ma zamiaru wynosić się z Białegostoku, że to w Jagiellonii chciałby grać jak najdłużej i kto wie, może kiedyś nawet awansować do ekstraklasy. Kibice nie odwrócili się od Dzienisa nawet gdy Adam Nawałka zaczął odsuwać go od składu i otwarcie proponował szukanie innego pracodawcy. Mariusz  doszedł jednak do porozumienia z działaczami i ostatecznie został tylko wypożyczony do Lechii. Kierunek nieprzypadkowy, bo właśnie w Gdańsku blondwłosy zawodnik kończył studia na Akademii Wychowania Fizycznego. Drużyna Nawałki nie „odpaliła” i mimo teoretycznej przewagi nad rywalami nie zdołała awansować. Trenerowi podziękowano za współpracę a Mariusz Dzienis, po rocznej banicji, z marszu stał się jednym z najważniejszych ogniw odmienionej Jagiellonii kolejnych szkoleniowców – Ryszarda Tarasiewicza i później Artura Płatka. Szczęśliwy sezon 2006/07 zakończył największym sukcesem w postaci wymarzonego awansu do ekstraklasy, gdzie barwy Jagiellonii reprezentował przez kolejne dwa lata.

Podczas tej długiej drogi, przez kadrę białostockiego klubu przeszła niejedna rewolucja. Ekstraklasowy zespół Artura Płatka tworzyli w głównej mierze zawodnicy zaciężni. Drużyna jakby utraciła swego lokalnego ducha, charakter „chłopaków z Białegostoku”. Nie chcę w tym miejscu niczego ujmować samym zawodnikom ani trenerowi, ale symbolem tej drużyny niech pozostanie fakt, że herby miały w zwyczaju odklejać się od koszulek. Dzienis nosił Jotkę w sercu, nie tylko na trykocie. Debiutancki sezon miał całkiem niezły, zwłaszcza jesienią prezentując dobrą formę, rozgrywając kilka naprawdę niezłych meczów. Najmilsze wspomnienia to zapewne potyczka z Lechem Poznań, rozegrana przed własną publicznością. Zaczął od gola …samobójczego. Potem po jego dośrodkowaniu, piłkę do własnej bramki skierował obrońca lechitów. Wisienką na torcie, zwieńczeniem drogi jaką przebył z klubem z IV ligi, była ostatnia bramka, ustalająca wynik spotkania na 4:2 dla Jagiellonii. Wszyscy oglądaliśmy ją już chyba  milion razy ale popatrzmy raz jeszcze:

Kolejny sezon to już kadencja trenera Probierza i przeprowadzane przez niego pierwsze „porządki”. Słabsza forma „Mańka” w konfrontacji z wyższym poziomem sportowym drużyny, ostatecznie wpłynęła na nieprzedłużenie kontraktu. Ostatni mecz w żółto-czerwonych barwach rozegrał przeciw Gks Bełchatów, żegnany przez kibiców i prezesa Kuleszę kwiatami. Dziś, po kilku latach gry w niższych ligach, jest wziętym trenerem juniorów w białostockiej Akademii Piłkarskiej JUNIOR. Jak go znamy, uczy dzieciaków nie tylko piłkarskiego rzemiosła, ale także czegoś więcej – przywiązania do barw, lokalnego patriotyzmu, szacunku do ludzi. Po prostu bycia fajnym człowiekiem. Takim kumplem, na którego zawsze można liczyć w biedzie.

dzienis

Wypada wspomnieć, że wspólnym mianownikiem Jagiellonii z czasów czwartej ligi i ekstraklasy, było jeszcze dwóch piłkarzy – Wojciech Kobeszko i Jacek Markiewicz. Kobeszko podobnie jak Dzienis większość kariery spędził w Białymstoku, jedynie przez rok, na przełomie sezonów 2000/01 i 2001/02, reprezentował Ceramikę Opoczno. Walnie przyczynił się do kolejnych awansów Jagiellonii, strzelał mnóstwo goli w IV, III czy II lidze. Niestety podbój ekstraklasy zakończył jedynie obecnością w szerokiej kadrze Jagiellonii i epizodach w Pucharze Ekstraklasy. Miejsca dla Jacka Markiewicza w jagiellońskiej „alei sław” też raczej nikt nie ośmieliłby się podważać, jednak zdążył on zadebiutować w najwyższej klasie rozgrywkowej na długo przed wywalczeniem awansu z Jagiellonią, bo już jesienią 2001 grając w RKS, a jego transferowi do Radomska towarzyszyły niemałe turbulencje. O obydwu panach miałem już okazję wspomnieć na blogu – Gdy strzela nasz Wojtek, Jacek M a także Jacek M część druga.

Parę słów należy się wspomnieć także o Panu Sławomirze Wołczyku, nieodżałowanemu kierownikowi pierwszej drużyny w latach 1999 – 2014 (wcześniej pracującemu także w grupach młodzieżowych) oraz Marcinie Piechowskim, fizjoterapeucie pracującym w klubie również od 1999 roku. Obydwaj panowie także przebyli z Jagiellonią drogę od IV ligi do ekstraklasy i zasłużyli na osobne notki, które obiecuję w niedługim czasie zamieścić na blogu.


[cenisz tego bloga? zwróć uwagę na reklamkę i jeżeli Cię zainteresuje – kliknij i dorzuć parę groszy (dosłownie) do biletu na mecz]

RelatedPost

5 Comments Join the Conversation →


  1. Piter

    Czykier – grał w IV lidze u Mroza a w I lidze był II trenerem Płatka i potem nieoficjalnie pierwszym pod koniec sezonu.

  2. jurowiecka21

    @Piter masz rację, ale w międzyczasie grywał/trenował w różnych innych miejscach. Nawet, jak to sam mówił, w matriksie 😉

  3. Kostek

    Wołczyk był kierownikiem na pewno zdecydowanie dłużej, niż podane 5 lat. 😉

  4. jurowiecka21

    @Kostek, 2014 miało być 😉 dzięki za czujne oczy 🙂

  5. Maniek

    Ostatnio coś tu często o mnie.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *